czwartek, 12 grudnia 2019

Holly Black - Okrutny książę

"Okrutny książę" to jedna z tych książek, na które nieustannie natykałam się wszędzie od dnia jej premiery. O niej się mówiło. Na portalach społecznościowych wciąż widziałam kolejne pozytywne recenzje. Na instagramie co i rusz wpadałam na zdjęcia, z których spoglądała na mnie ta intrygująca biała okładka, jakby namawiając do kupienia i zagłębienia się w treść. I jak zwykle dałam się przekonać do sięgnięcia po książkę ze względu na cały ten szum wokół niej, bo przecież coś musi w tym być, prawda?

Krwawa zbrodnia odmienia los trzech sióstr. Ich rodzice giną, a one same zostają porwane do Elysium, świata elfów, odtąd zmuszone żyć pośród nich. Mija dziesięć lat. Jude za wszelką cenę próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie, w którym przyszło jej żyć, pomimo pogardy dumnych elfów widzących w niej jedynie żałosną śmiertelniczkę. Najgorszy jest Cardan, najmłodszy syn Najwyższego Króla elfów, Eldreda. By zdobyć pozycję na Dworze, Jude musi rzucić mu wyzwanie i ponieść konsekwencje. Wkrótce dziewczyna przekonuje się na własnej skórze, jak okrutny i pełen ułudy jest ten świat. Gdy nad krainą elfów zalega widmo wojny, Jude gotowa jest zaryzykować wszystko, by ocalić siostry i Królestwo.

Naprawdę chciałam polubić tę książkę. Spodziewałam się po niej wciągającej przygody z ciekawą intrygą i barwnymi postaciami, które na długo zapadną mi w pamięć. Najwyraźniej jednak jak zwykle miałam zbyt wysokie wymagania. Fakt, że męczyłam tę pozycję od kwietnia i skończyłam dopiero teraz (wciąż nie wiem, jakim cudem), mówi sam za siebie. Może i tytułowy książę był okrutny (przynajmniej przez pierwszą połowę książki), ale okrutniejsza od niego okazała się ta piekielna nuda, jaką odczuwałam właściwie od początku do samiuteńkiego końca - z niewielkimi przerwami na ataki histerycznego śmiechu, po których miałam ochotę komuś (okrutnie) przyłożyć, najlepiej tą książką.

Skończyłam czytać zaledwie dwa dni temu, a już ciężko mi sobie przypomnieć jakieś konkretne fakty z tej książki, początkowo historia opowiadana z perspektywy Jude wydawała mi się strasznie przegadana i niepotrzebnie rozciągnięta. Scen ze szkoły, do której musiała uczęszczać bohaterka ze swoją siostrą bliźniaczką, Taryn, tak naprawdę mogłoby nie być. Najbardziej jednak zaskoczył mnie fragment, kiedy bohaterka w jakimś dziwnym zrywie, którego nic nie zapowiadało, postanowiła uratować zaczarowaną ludzką służącą pracującą w domu jednego z książąt. Nie mam pojęcia, co miało to wnieść, może w kolejnym tomie okaże się, że miało to głębszy sens, co nie zmienia faktu, że wyszło trochę tak, jakby autorka nagle wpadła na ten pomysł "bo tak". Odniosłam też wrażenie, że autorka najwyraźniej ma jakąś awersję do scen akcji, uparcie ich unikając lub opisując je bardzo niemrawo. Większość istotnych wydarzeń przypadła na drugą połowę książki, głównie na jej koniec, co może byłoby do wybaczenia, gdyby nie były opisane tak topornie.

Olbrzymi problem miałam też z bohaterami, o których właściwie niewiele da się powiedzieć. Płascy i nijacy, po zakończeniu lektury połowa z nich zupełnie wypadła mi z pamięci. Jude od początku kreowana była na bohaterkę mającą wielkie plany i ambicje, ale kiedy przychodziło co do czego, często tchórzyła i wycofywała się ze strachem. Później przeszła zaskakująco szybką przemianę, gotowa posunąć się naprawdę daleko, nawet do pozbawienia kogoś życia, właściwie bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Nawet się nad tym nie zastanawiała. Wypadło to kiepsko i mało wiarygodnie, zwłaszcza jeśli spojrzymy na późniejsze wydarzenia i fakt, że owa śmiertelniczka, nie mająca szans z przebiegłymi elfami, ostatecznie zdołała pokonać ich wszystkich. Skoro tak miało się to skończyć, być może autorka powinna była wykreować ją zupełnie inaczej.

Jednak najbardziej do szału doprowadzał mnie Cardan. O, bogowie! Czy ja się kiedyś doczekam dnia, w którym postacie męskie przestaną być kreowane na kompletnych dupków traktujących bohaterki jak śmiecie, by później się zrehabilitować swoją trudną przeszłością? Czy autorki nie mogą sobie darować tego całego "nienawidzę cię, bo nie mogę przestać o tobie myśleć, ale nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić lub zabić"? Nie, to nie wymazuje automatycznie wszystkich win. I nie, to nie tłumaczy niereagowania, kiedy ktoś inny zadaje komuś ból. Dołóżmy do tego pocałunek, do którego doszło między bohaterami, i odruch wymiotny gwarantowany.

Nie polecam tej książki nikomu, czytacie na własną odpowiedzialność. Ja zdecydowanie odpuszczę sobie kolejne tomy, mimo że strasznie nie lubię zostawiać niedokończonych serii. W tym przypadku zrobię wyjątek, musiałabym być naprawdę zdesperowana, żeby czytać dalej tę historię. I tylko trochę mi przykro, bo planowałam przeczytać "Kroniki Spiderwick", jako że w dzieciństwie uwielbiałam film, a teraz zupełnie straciłam chęć.

Tytuł: Okrutny książę
Seria: Okrutny książę (tom 1)
Autor: Holly Black
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 19 września 2018
Liczba stron: 400
ISBN: 9788376867243

sobota, 7 grudnia 2019

Kelly Creagh - Nevermore. Otchłań

"Nevermore. Otchłań" to ostatni tom trylogii, kończący historię przygód Isobel i Varena. Pomimo zawodu, jakim okazała się druga część, wciąż jednak byłam odrobinę ciekawa, jak zakończy się ta opowieść i czy bohaterowie doczekają się swojego happy endu, więc postanowiłam czytać do końca. I to była dobra decyzja.

Po tragicznym w skutki spotkaniu z Varenem, Isobel omal nie straciła życia. Udało jej się w jakiś sposób wrócić do swojego świata, lecz perspektywa powrotu do krainy snu zaczęła ją przerażać. Szybko okazało się też, że nie będzie miała w tej kwestii żadnego wyboru. Świat snu znów zaczął łączyć się z jej rzeczywistością, jednak tym razem w grę wchodzą losy nie tylko Isobel i Varena, lecz także całego świata. Isobel boi się o siebie, ale wciąż nie chce porzucić chłopaka, choć wie, że Lilith nie pozwoli mu odejść.

"Nevermore. Otchłań" okazała się miłym zaskoczeniem i prawdopodobnie najlepszą częścią serii. Po tym jak pierwsze dwa tomy ciągnęły się niemiłosiernie na początku, by potem akcja przyspieszyła w drugiej połowie książki, w ostatniej części właściwe wydarzenia rozpoczęły się zaskakująco szybko i bez przydługich wstępów. Działo się dużo i to przez prawie całą książkę, dzięki czemu nie męczyłam się tą historią tak, jak wcześniej. Dużo więcej akcji i dużo więcej Varena - to mnie bardzo ucieszyło.

Udało się też zobaczyć znacznie więcej krainy snów niż we wcześniejszych tomach, niebezpieczną i pełną mroku zdolnego pochłonąć świat, jeśli się tego nie powstrzyma. Varen pogrążył się w rozpaczy, sądząc, że Isobel zmarła z jego powodu, jego ciemność stała się zagrożeniem nie tylko dla niego samego, lecz wszystkiego wokół, wszystkiego, co znają. Isobel wciąż jednak chce go ocalić, choć została z tym zadaniem właściwie sama, nie licząc Reynoldsa, który znów się pojawił, by mamić ją obietnicami pomocy. Po wszystkim, co się wydarzyło, trudno jednak orzec, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Varen również nie pomaga, dręczony wątpliwościami, przekonany, że Isobel jest duchem, który chce go zadręczyć.

Isobel się nie poddaje, uparcie dąży do celu, pomimo przeciwności, zdecydowana zrobić wszystko, co w jej mocy, by pomóc ukochanemu. Zdecydowanie jest jedną z lepiej przedstawionych bohaterek powieści młodzieżowych, choć w poprzednim tomie wystawiła moją cierpliwość na ciężką próbę. Tutaj na szczęście się zrehabilitowała i trzymałam za nią kciuki, aż do samego końca. Finał zdołał mnie zaskoczyć, i choć spodziewałam się mniej więcej, co może nam zaserwować autorka, nie udało mi się jednak przewidzieć, jak dokładnie dojdzie do pokonania Lilith.

Choć "Nevermore. Otchłań" okazała się znacznie ciekawsza niż poprzednie części, nie była pozbawiona wad. Chyba największą w tym tomie okazała się kwestia rodziny bohaterki. Odniosłam wrażenie, że cały wątek z ich pogarszającymi się relacjami, a zwłaszcza kwestia rzekomego rozwodu rodziców dziewczyny, była wymuszona i znalazła się tam tylko po to, by dodać dramatyzmu i sztucznie podnieść stawkę, o jaką toczy się gra. Na koniec nie zostało to też jednoznacznie zamknięte, nie możemy być całkowicie pewni, jak później ułożyły się relacje rodzinne bohaterki. To samo dotyczy zresztą Varena i jego ojca, tak naprawdę możemy się tylko domyślać, co nastąpiło po wszystkim.

Oceniam tę książkę naprawdę dobrze, choć zakończenie pozostawiło pewien niedosyt. Z pewnością też czerpałabym z lektury dużo większą przyjemność, gdybym przeczytała ją kilka lat temu, kiedy jeszcze byłam nastolatką. Mimo wszystko, "Nevermore" jest jedną z ciekawszych serii, które czytałam. Zdołała też przekonać mnie, że chyba najwyższy czas zapoznać się z twórczością Edgara Allana Poego, którego tom opowiadań stoi na mojej półce od kilku lat, nadal nietknięty.

Tytuł: Otchłań
Seria: Nevermore (tom 3)
Autor: Kelly Creagh
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 28 kwietnia 2016
Liczba stron: 338
ISBN: 9788376864396

poniedziałek, 25 listopada 2019

Kelly Creagh - Nevermore. Cienie

Po przeczytaniu pierwszej części serii "Nevermore" postanowiłam pójść za ciosem i od razu sięgnąć po drugi tom, ciekawa, jak potoczą się losy Isobel i Varena (jednak zdecydowanie bardziej zainteresowana drugą z postaci). Czy kolejna część przygód cheerleaderki i gota okazała się lepsza niż pierwsza, czy padła ofiarą "klątwy drugiego tomu" jak wiele innych powieści przed nią i po niej?

Akcja rozpoczyna się około dwóch miesięcy po feralnej nocy Halloween, kiedy to Isobel udało się zniszczyć połączenie między światem rzeczywistym a krainą snów. Varen jednak nie wrócił. Na dobre utknął w świecie koszmarów, całkowicie poza zasięgiem kogokolwiek. Isobel nie chce go porzucić i nie traci nadziei, że uda jej się go odnaleźć i uratować. W tym celu planuje udać się do Baltimore, aby w dniu urodzin Edgara Allana Poego odnaleźć Reynoldsa, tajemniczego Czciciela Poego, mężczyznę, który zwodził ją i oszukiwał, a który jawi jej się jako jedyna osoba mogąca doprowadzić ją do miejsca, w którym przebywa Varen. Nie wszystko idzie jednak zgodnie z planem.

Muszę przyznać, że po dość średnim i trochę nudnawym początku, ale jakże obiecującej drugiej połowie pierwszego tomu, miałam szczerą nadzieję, że druga część "Nevermore" okaże się książką znacznie lepszą. Liczyłam, iż autorka rozkręci się i każdy kolejny rozdział będzie bardziej ekscytujący niż poprzedni. Niestety, było wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że ten tom to rodzaj zapychacza, byle tylko coś napisać przed prawdziwą akcją, byle tylko jakoś rozciągnąć historię do rozmiarów tak powszechnych obecnie trylogii (choć może się mylę i tom trzeci jest równie nijaki jak ten).

"Nevermore. Cienie" przez zdecydowaną większość czasu skupia się na Isobel, jej kłopotach po zniknięciu Varena, udawaniu, że wszystko z nią w porządku, choć wszyscy wokół widzą wyraźnie, iż jest wręcz odwrotnie. Jej relacje z rodziną i przyjaciółmi coraz bardziej się sypią, a ona myśli tylko o tym, żeby dobrze wypaść w odgrywanej przez siebie roli dobrej uczennicy i cheerleaderki, która absolutnie nie tęskni za żadnym chłopakiem i nie ma absolutnie żadnych problemów, a już na pewno nie snuje absolutnie żadnych podejrzanych planów związanych z ratowaniem kogokolwiek. Wszystko po to, by rodzice pozwolili jej na wyjazd do Baltimore pod pretekstem zwiedzenia tamtejszego uniwersytetu, co - według niej - stanowi jedyny sposób na dotarcie tam, by odnaleźć Reynoldsa.

Problem w tym, że poza ciągłym zadręczaniem się i odcinaniem od ludzi (mimo kolejnych prób rodziców, a nawet jej wkurzającego młodszego brata, by jakoś do niej dotrzeć), Isobel nie robi właściwie nic. NIC. Przez dobre dwa miesiące skupia się tylko na tym, jak przekonać rodziców do wyjazdu, jednocześnie zupełnie się do niego nie przygotowując. Po tym jak od pana Swansona dostała artykuł dotyczący Czciciela Poego, po którym to powzięła decyzję o owym wyjeździe do Baltimore, nie zrobiła nawet najbardziej podstawowego researchu. W świecie, w którym istnieje już internet, Isobel nawet się nie kłopotała wyszukaniem jakichkolwiek informacji o mieście, cmentarzu, na którym pochowano Poego czy o samym tajemniczym Czcicielu.

Właściwie wszystko odwalają za nią postacie poboczne. To od pana Swansona, nauczyciela angielskiego, dowiaduje się, że cmentarz jest zamykany i chroniony, a w dniu urodzin Poego zbierają się tam tłumy. Gdyby choć minimalnie się wysiliła, dawno by to wiedziała i miała czas na przygotowanie się, przejrzenie map, znalezienie sposobu, żeby mimo wszystko jakoś się tam dostać. I tu z pomocą przyszła Gwen, która postanowiła jechać z Isobel, dzięki czemu mogła odwalić całą robotę za nią.

To samo dotyczy również samej krainy snów, w której utknął Varen. Owszem, Isobel trochę zastanawia się, jak to możliwe, że choć teoretycznie zniszczyła połączenie między światami, Reynolds oraz Nokowie jakimś sposobem wciąż są zdolni między nimi podróżować, ale nie próbuje za bardzo zgłębiać tematu na własną rękę. Momentami wydaje się wręcz, że Isobel sabotuje własny plan, zwłaszcza, kiedy Pinfeathers pojawia się w jej domu i wyraźnie chce jej coś powiedzieć, a ona, zamiast skorzystać z okazji, że jej nie atakuje i wyciągnąć z niego tyle informacji, ile tylko się da, próbuje z nim jedynie walczyć. O Lilith też nie dowiaduje się niczego sama, to Gwen znów przychodzi na ratunek i przynosi jej odpowiednią książkę. Nawet Brad, jej były chłopak, w którymś momencie podrzuca jej przydatną wskazówkę.

Mam wrażenie, że wszystkie postacie poboczne istnieją tylko po to, żeby pomóc bohaterce i podać jej wszystkie informacje na tacy, ewentualnie poratować ją swoją umiejętnością otwierania zamków, by włamać się na cmentarz, tak aby Isobel mogła skupić się tylko i wyłącznie na swojej tęsknocie za Varenem, chęci ratowania go, pomimo braku jakiegokolwiek planu, i liczeniu, że wszystko jakoś się samo poukłada, jak tylko go odnajdzie. Przy okazji udaje jej się też dziwnie go idealizować i świetnie wypierać fakt, że chłopak właściwie sam sprowadził na siebie wszystkie swoje kłopoty. 

Tak czy siak, gdybym była Varenem, wolałabym się chyba sama ratować niż czekać, aż to ona jakoś do mnie dotrze. O ile w pierwszym tomie naprawdę polubiłam główną bohaterkę, w tej części wciąż tylko się zastanawiałam czy zawsze była taka głupia. A im dalej w las, tym bardziej dziwiło mnie, jaką obsesję na punkcie Varena ma Isobel. Patrząc na fakt, że spędzili ze sobą ledwie parę tygodni, jakoś nie mogłam zrozumieć, jak mogła z jego powodu zupełnie olać swoich bliskich, którzy starali się jej pomóc, i nie dbać o nic, poza rzekomym planowaniem, jak go ocalić.

"Nevermore. Cienie" jest pozycją zdecydowanie słabszą niż pierwsza część serii i zastanawiam się czy warto sięgać po ostatni tom. Znając siebie, zapewne przeczytam go tylko dlatego, że nie lubię zostawiać niedokończonych serii, ale trochę się go boję, jako że ta część mocno mnie wynudziła.

Tytuł: Cienie
Seria: Nevermore (tom 2)
Autor: Kelly Creagh
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 17 października 2012
Liczba stron: 392
ISBN: 9788376861357

niedziela, 17 listopada 2019

Kelly Creagh - Nevermore. Kruk

Witam wszystkich, którzy jeszcze zaglądają do tego opuszczonego miejsca. Już tyle razy próbowałam wskrzesić tego bloga z martwych, że straciłam rachubę, więc nawet nie zamierzam niczego obiecywać, bo równie dobrze mogę znowu prędzej czy później zniknąć. Niemniej jednak ostatnio bardzo brakowało mi pisania, takiego niezobowiązującego pisania dla czystej przyjemności i chyba stąd wziął się mój nagły powrót po 1,5 roku grobowej ciszy.
Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale bardzo nie chciałabym, by to pisanie zaczęło być dla mnie przykrym obowiązkiem, od którego z czasem zaczęłabym uciekać, więc na razie nawet nie będę próbowała stawiać sobie żadnych celów. Oby publikowanie znowu było dla mnie czystą radością!

"Nevermore. Kruk" to jedna z tych książek, które miałam na swojej liście, odkąd tylko o nich usłyszałam, i które bardzo chciałam wtedy przeczytać, ale nigdy mi się nie udało. Po latach wreszcie sięgnęłam po tę pozycję z nadzieją, że mi się spodoba, mimo że coraz częściej czuję, że wyrosłam już z literatury młodzieżowej.

Główną bohaterką książki jest Isobel, kapitan szkolnej drużyny cheerleaderek. Dziewczyna ma wszystko, co można by sobie wymarzyć: popularność w szkole, chłopaka, grupkę przyjaciół i kochającą rodzinę. Wszystko zaczyna się jednak walić w momencie, kiedy nauczyciel angielskiego, pan Swanson, zadaje uczniom projekt do zrobienia w parach, a na domiar złego na partnera Isobel wyznacza Varena Nethersa, wykolczykowanego gota, z którym nikt z klasy prawdopodobnie nigdy nie rozmawiał. 

Tę dwójkę dzieli wszystko i od początku nie przypadają sobie do gustu, lecz Varen ma coś, czego potrzebuje Isobel: wiedzę o twórczości Edgara Allana Poego potrzebną do ukończenia nieszczęsnego projektu. Niestety, od samego początku wszystko idzie źle, a całe życie dziewczyny wywraca się do góry nogami, kiedy w ciągu kilku dni traci wszystko. Wkrótce zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy, Isobel czuje się obserwowana, śnią jej się koszmary, a mroczne marzenia Varena, nad którymi stracił kontrolę, zaczynają się urzeczywistniać. Czy Isobel uda się go uratować?

"Nevermore. Kruk" inspirowany jest twórczością Edgara Allana Poego, jednak tego aspektu książki z oczywistych względów nie ocenię, jako że wciąż nie zdołałam się z nią zapoznać. Pewne jest jednak, że powieść Kelly Creagh stanowi jakiś początek, pojawiają się w niej fragmenty jego utworów, co zachęca do bliższego zapoznania się z jego dziełami.

Pierwsza połowa książki była dla mnie jednak bardzo rozczarowująca i mam jej sporo do zarzucenia. Chociażby całkowitą sztuczność, wymuszoność i niewiarygodność. Bo kto normalny idzie i grozi komuś, kto ma z jego dziewczyną robić projekt na angielski, w dodatku wbrew swojej woli? Właściwie cały wątek, w którym to chłopak Isobel, Brad, wpada w jakąś obsesję na punkcie Varena i nie potrafi mu odpuścić, choć ten nic nie zrobił, by zasłużyć na takie traktowanie, a także późniejsze odwrócenie się przyjaciół od Isobel, jest zupełnie pozbawione sensu. Gdyby jeszcze na początku książki coś się stało, coś, co faktycznie dałoby bohaterom logiczny powód do takiego, a nie innego zachowania, poza tym, że autorka po prostu potrzebowała jakiegoś konfliktu i najwyraźniej poszła po najmniejszej linii oporu, może inaczej bym na to spojrzała. 

Tymczasem większość postaci, poza Isobel i Varenem, jest boleśnie jednowymiarowa, a ich działania całkowicie irracjonalne. Autorka wykreowała Brada na klasycznego tępego osiłka, który tylko szuka pretekstu, by komuś przyłożyć. Właściwie cała grupka tak zwanych przyjaciół Isobel sprawia wrażenie zupełnie pozbawionej krzty moralności, bandy uznającej wszystkich spoza ich kręgu za wrogów, których należy zniszczyć. Patrząc na to, jak w porównaniu z nimi wypada sama główna bohaterka, nie można się nie zastanawiać, jak, do diabła, ona w ogóle zdołała się z nimi zaprzyjaźnić i trzymać z nimi aż tak długo?

W porównaniu z wieloma innymi bohaterkami powieści młodzieżowych, Isobel jest jedną z łatwiejszych do polubienia. Choć początkowo wydaje się klasyczną pustą lalą, jak jej koleżanki, z czasem okazuje się naprawdę porządną dziewczyną i udaje jej się nawet zawrzeć nowe przyjaźnie z osobami, na które wcześniej nigdy nie zwróciłaby uwagi. Nie oznacza to, niestety, że nie irytowała. Bywały momenty, kiedy miałam ochotę jej przyłożyć za jej egoizm, kiedy po zobaczeniu pewnej nieprzyjemnej sytuacji, zamiast martwić się o Varena, ona  myśli tylko o tym czy uda jej się zaliczyć projekt, nie wylecieć z drużyny cheerleaderek i jechać na mistrzostwa.

Najlepiej ze wszystkich postaci wypadał jednak Varen, a przynajmniej był postacią najbardziej fascynującą. Ponury i milczący, stworzył koszmary, które stały się rzeczywiste i wymknęły się spod kontroli. Za jego mroczną fasadą z pewnością kryje się wiele. Niestety w pierwszej części za ową fasadę udaje nam się zaledwie zerknąć, jako że narracja, choć trzecioosobowa, skupia się na Isobel, a większa część akcji obejmuje problemy w szkole i wszelakie przeszkody stające bohaterom na drodze do ukończenia projektu.

Druga połowa "Nevermore. Kruk" zdecydowanie wynagradza początkowe cierpienia. Udaje nam się zobaczyć namiastkę sytuacji rodzinnej Varena, a także koszmary, które powołał do życia. Stopniowo robi się coraz bardziej niepokojąco, sielanka przeradza się w horror. Ta część książki jest znacznie bardziej wciągająca i znacząco podniosła moją ocenę całości. Na spory plus zasługuje też styl pisania autorki, lekki i naprawdę przyjemny w porównaniu z wieloma topornie napisanymi młodzieżówkami, jakie zdarzało mi się ostatnio czytać.

Prawdopodobnie sięgnę po kolejne tomy, głównie z ciekawości, co się stanie z Varenem, bo to chyba jedyna postać, której los naprawdę mnie obchodzi. Cała reszta średnio mnie interesuje, ale mam cichutką nadzieję, że kolejne tomy mnie zaskoczą i okażą się znacznie lepsze.

Tytuł: Kruk
Seria: Nevermore (tom 1)
Autor: Kelly Creagh
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 9 listopada 2011
Liczba stron: 456
ISBN: 9788376860657